» SZUKAJ
» FAQ
» ALBUM
» UŻYTKOWNICY
» REJESTRACJA
» REGULAMIN




Poprzedni temat «» Następny temat
Berliner DDR Motorrad Museum -ekspedycja naukowo-badawcza
Autor Wiadomość
John 


Motocykl: MZ, XX
Pomógł: 8 razy
Wiek: 36
Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 1275
Skąd: Sierpc/Oleśnica
Wysłany: 2012-06-02, 20:29   Berliner DDR Motorrad Museum -ekspedycja naukowo-badawcza

Berliner DDR Motorrad Museum – ekspedycja naukowo-badawcza (18-21.05.2012)

To zdarzyło się naprawdę…

Najpierw trzeba mieć pomysł… pomysł narodził się dawno, czy to był koniec ubiegłego sezonu, kiedy to w poszukiwaniu bunkra w Jeleniu zrobiliśmy mały off road po lasach i kopalniach. Czy może podczas zimowiska, już nie pamiętam. Chcieliśmy zaplanować jakiś wakacyjny wyjazd. Propozycji padało dużo, jedną z wielu była propozycja berego125, który kiedyś wygrzebał na forum temat o muzeum w Berlinie. Czemu nie, można jechać do niemcowni.

Potem długo długo długo nic się nie działo, aż rozwiązał się problem organizacji zlotu MZ Klubu 2012, wtedy to rzuconą rękawice podnieśli adax-a1, wojetek.mz oraz intr. Wszystko jasne, jedziemy na zachód do Pszczewa. Zaczęło się przeglądanie map, co by tu można zwiedzić w okolic. PiotrekPL w rozmowie telefonicznej przedstawia fakty:
-Będziemy mieli tylko 200km do Berlina.
-No to co, zostajemy dzień dłużej?
Szybki telefon do Berego, pomysł pasuje. Do arka600 też dzwonię, ale tu znam odpowiedź, jak zawsze nie widzi przeszkód. O naszych planach także dowiedział się brat Termita – Michał (zw. Stasiem), który po ostatnim zakończeniu w Białej, stwierdził że za nami to pojedzie wszędzie. To do dzieła, dzwonię do ośrodka czy możemy zostać dzień dłużej (wtedy jeszcze nie wiedzieli „jak się bawi MZ Klub”). Bery własnowolnie i charytatywnie zobligował się do ułożenia trasy. W między czasie wysłaliśmy parę zaproszeń. Na naszą propozycję przystali Awers i jęrdek100f. Czarnym koniem wyjazdu okazał się hektor, człowiek rozpoznawany po swoich butach, a raczej ich braku. Do tej pory znaliśmy gościa tylko z picia na zimowisku, nikt go wcześniej na MZcie nie widział. Gdy dowiedział się, że Bery nie wraca w niedziele do Krakowa i jaki jest tego powód, to stanął na uszach żeby dołączyć do nas. „Hektor napalony na Berlin jak pies na baby” – podsumował go Bery. W międzyczasie Jędrek rzucił propozycję zobaczenia bramy brandenburskiej, na co wszyscy ochoczo przystali.

Trasy do Pszczewa nie będę opisywał. Jak na zlocie było ten wie kto był, a kto nie był to niech przyjedzie następnym razem.

Niedziela 20.05.2012 ok. 7.30 wstaje się ciężko, zwłaszcza, że co niektórzy późno poszli spać. Na ośrodku jeszcze jest cicho. Czas na śniadanie i dochodzenie do siebie. Planowany wyjazd godz. 10.00, jak zawsze wyszło z lekkim poślizgiem. Żegnamy się z tymi co już się kręcą po ośrodku i w szeregu opuszczamy bramę. Prowadzący bery 125 na Yamaha XJ600, następnie Hektor – MZ ETZ 250, Awers – MZ ETZ 251, PiotrekPL - Yamaha XJ600, Brat Termita z Tatianą – Honda VFR800, John – Suzuki GSX750F, arek600 – Suzuki Bandit600F, jędrek1000f – Honda CBR1000F. I tyle ich widzieli…
Tankowanie na pierwszej stacji - Wierzbno, lejemy do pełna, na granicy będzie drożej to uzupełnimy aby pod korek. O kur… 95tka po 5,99zł/l. No nic, zalewamy. Chcieliśmy oblecieć bez tankowania na „tamtej” stronie. Bery zapragnął przejażdżki jedynym słusznym motocyklem i zamienił się sprzętami z Hektorem. Także dwie MZtki ruszyły w stronę Kostrzyna a reszta plebsu podążała posłusznie za nimi. Bery zarzekał się że prowadził z prędkością 105-110 km/h, dziwne bo my na końcu stawki łapaliśmy po 120-130km/h. Sunące się wolniej od nas katamarany łykaliśmy powoli, co spowodowało wydłużenie peletonu, aż w końcu początek musiał chwilę poczekać bo japonia została gdzieś między autkami. Trasa nudna, długie proste przez lasy, tyko ręka drętwiała na manetce w tym zakresie obrotów.
Wpadamy do Kostrzyna nad Odrą, po prawej jest Statoil, no żesz… paliwo tańsze… O tankują same auta na niemieckich blachach, i to tak jakoś dziwnie… do baniaków w bagażnikach. Czyżby u nich było drożej? Lejemy pod korek, kilka zdjęć, łyk wody, siusiu i palimy maszyny.

Dalej Bery prowadził na XJcie. Tankbag miał wyposażony w mapy drukowane z Internetu, Piotrkowi nie udało się ściągnąć mapy Niemiec na GPSa. Przelatujemy przez granicę, krajobraz się troszkę zmienił. Z daleka widać wiatraki wystające za wzniesienia. W pierwszej wiosce za granicą patrol polizei. Ale tylko siedzą w aucie. Droga w miarę równa wije się miedzy polami, jakaś taka inna, zadbana, bez śmieci. Po obu brzegach linia ciągła. Ograniczenia rzecz święta, także i my się nie wyrywamy. Kolumnę mieliśmy dosyć rozciągniętą więc między nami pojawiło się auto. Za parę km Bery staje w zatoczce, zsiada z motocykla i maszeruje na koniec peletonu. Posypało się kilka groźnie brzmiących słów:”… trzymajmy się zwartej grupy… ostatniego chcę widzieć w lusterku… to nie Polska!”. Słowa te przyjęliśmy z pokorą, miał rację. Potem w zwartej grupie jechaliśmy blisko siebie. Kultura jazdy w tym kraju jest zadziwiająca, jedziemy przepisowo, nikt nas nie wyprzedza, nikomu się nie spieszy. Dużo motocyklistów z przeciwka i często lewa wędruje do góry. Mijamy przedmieścia, wjeżdżamy do Berlina, dużo zieleni, ciekawa architektura, w oddali jakiś szpikulec wystaje. Dziwne, prawie wcale nie ma reklam w mieście. Przed wyjazdem, jeszcze w ośrodku rozmawialiśmy z chłopakami że w Berlinie są normy dotyczące emisji spalin, czy jak nas zatrzymają nie będzie kłopotów. Ale po co się zawczasu stresować. Chwila przerwy na sprawdzenie trasy i podążamy dalej. Tu musze pochwalić Berego. Prowadzący pierwsza klasa, gdy na skrzyżowaniu długo paliło się zielone, specjalnie zwalniał aby światła nie porwały kolumny. Choć nie powiem raz zostałem z Arkiem na czerwonym. Trzymaliśmy się blisko siebie z obawy by się nie pogubić, nawet Piotrek, który zawsze woli się dalej trzymać, siedział Awersowi na ogonie jak F16. Czyżby nie znał drogi do domu. W sumie to nikt nie znał poza Berym, ufaliśmy mu ślepo że zaprowadzi nas do celu i z powrotem. Widzimy duże rondo, na nim jakiś pomnik. Tylko gdzie tu się zatrzymać, niby wszędzie zakazy ale auta stoją. Mają jakiś karnet czy co. Trochę się zakręciliśmy, i tu pomocny okazał się GPS w komórce Michała, sprawdzaliśmy na nim w którym miejscu się obecnie znajdujemy i w którą stronę jedziemy, wtedy z wydruków dało się odczytać dalszą drogę. W końcu jest i brama, kupę ludzi, robią zdjęcia a my znowu mamy problem z parkowaniem. Wpadliśmy w jakąś uliczkę, stoją rowery na chodnikach, jakiś nocnik, o jest i motocykl, to i my zaparkujemy na chodniku. Tyle, że naszych maszyn było osiem. Ale kto nam zabroni, jesteśmy z Polski. Zdejmujemy kaski, co niektórzy jeszcze się męczą z parkowanie, i nie wiedzą że za ich plecami zbliża się radiowóz. Ale przejechał nie zwracając na nas uwagi. Zostawiamy maszyny na eine moment i ruszamy do bramy. Za rogiem policjant spaceruje, oglądamy się za nim czy czasem nie wypatrzy naszych motocykli ale jakoś nie kierował się w tamtą stronę. Pod bramą Brandeburską dużo ludzi, jakieś przebierańcy, są żołnierze o i jest Lord Vader. Fotki , fotki i dalej w drogę. Motocykle stały spokojnie tam gdzie je zostawiliśmy. Czekamy jeszcze na Awersa i Jędrka. Jędrek jest całe życie na wakacjach więc mu się nie śpieszy. Obieramy azymut na muzeum. Parę minut i już prawie na miejscu. Nie ma dalej przejazdu ulicą, stawiamy motocykle na parkingu w cieniu, ale co to, nadeszła pora lunchu. Cześć popija wodę, ja wyjmuję bułki z serem. A Jędrek nawet kiełbasą zagryza. Posileni możemy przystąpić do zwiedzania.

Do muzeum prowadzi znak umieszczony na budynku. Parę metrów i już jesteśmy na miejscu. Przed drzwiami stoi jakiś skuter. Wbijamy do środka, robi się ciekawie. Ale najpierw Hans za ladą sprzedaje bilety w cenie 6,50 euro. I tu zaskoczył nas Michał. On zna niemiecki, zaczął kłócić się z Hansem bo tamten chciał drobnymi 3 euro a Michał miał tylko dychę. Ale jakoś się dogadali. Pierwsze co ukazuje się naszym oczą to dziura w podłodze. Aha… mamy dwa poziomy zwiedzania. Jest nowa MZ 1000, jest kilka starych DKW, BMW, Awo, Tropiki z koszami. O jest i ona… piękna… czerwona… dwu-garowa ETZ. Jeżdżąc na takiej to dopiero trzeba się rozkraczyć. Oglądamy eksponaty, wszystkie ładne i pachnące. Nie dotykamy bo Hans spogląda z ukosa. Stało też jakieś auto, ale kto by na nie uwagę zwracał. Jest i pocięta Jaskółeczka, tak że widać jej bebechy, nawet korka paliwa nie oszczędzili. Co bardziej niecierpliwi zerkają w ową dziurę, a tam na dole widać MZ enduro i crossy. Więc biegiem po schodach na dół. A tam znowu każdy biegnie w swoją stronę. Jeden robi zdjęcia na lewo, drugi na prawo, inny zaczytany w wywieszkę, niby po niemiecku ale można coś tam wychwycić. Wszystkich eksponatów nie uda mi się wymienić , te ciekawsze to MZ na rynek brazylijski, Saxony, MZtki wojskowe i policyjne. Berego z trudem odciągnęliśmy od strażackiej 250tki. Była też niezła laska (mamy z nią zdjęcia). Nie wolno wchodzić na kamyczki bo Hans zaraz przyleciał zwrócić uwagę i dodał że za robie zdjęć jest opłata 1,0 euro. W sumie podziemie było podzielone na trzy duże pomieszczenia. W ostatnim były simsony i rowery. Od czasu do czasu zadrżała ziemia. Sprawdzą tego był pojazd szynowe, nie wiem czy metro, tramwaj czy drezyna, ważne ,że eksponaty się nie przewracały. Był też kącik z gratami oraz komórka, przez drzwi której Hektor próbował wypatrzeć coś ciekawego. Bo obejrzeniu wszystkiego, czyli coś około godz. 16.00 nastał czas na opuszczenie tej cudownej jaskini. Na górze jeszcze wykupiłem pamiątkową monetę za 2 euro, a Hektor kupił oryginalną święcę Isolator Made in GDR za 5 euro. Postanowiliśmy zrobić wpis do księgi gości. Do tego celu miały służyć klubowe naklejki, których niestety Bery zapomniał wziąć z domu, a ja z ośrodka. Także zostało nam tylko ładnie się podpisać. Przy wyjściu Michał zapytał się o opłatę za fotografowanie ale Hans tylko machnął ręką. A na dodatek dał nam całą stertę ulotek, które zapewne Michał będzie rozdawał na kolejnym zlocie. Przydałaby się jeszcze fotka przed wejściem do muzeum, mieliśmy poprosić jakiegoś przechodnia, ale nikt akurat nie przechodził, ustawienie aparatu z samowyzwalaczem na stołach restauracyjnych też było utrudnione. Może nie tyle z racji dobrego ustawienia, co problemów z włączeniem samowyzwalacza. Ale niezastąpiony tego dnia Michał wrócił po Hansa i ten zrobił nam dwa pamiątkowe zdjęcia całej ekspedycji naukowo-badawczej. Danke, danke i w drogę….

Z powrotem tylko wystarczyło wyjechać na drogę nr 5 i już prościutko do Kostrzyna. Po drodze na dwupasmówce wyprzedzał nas gość na starej XJcie i obcinał wzrokiem każdy motocykl. Gdy zobaczył MZtki aż drugi raz spojrzał z niedowierzaniem. W drodze powrotnej w jakiejś wiosce mijaliśmy się z ETZ 150tką. Czyli u nich też jeszcze jeżdżą. Już prawie jesteśmy u siebie, nikt się nie przyczepił że zostały przekroczone normy emisji spalin emitowanych przez dwa dwusuwy i kilka już 15 letnich Japończyków. Co do spalin to w Berlinie towarzyszył mi cały czas aromatyczny zapach wydobywający się z kominów MZtek – dzięki chłopaki. Jadąc za grupą ale przed Arkiem i Jędrkiem w lusterku zobaczyłem, a raczej nie widziałem chłopaków, myślałem że zostali na światłach. Zwolniłem tempo, po paru km dogania mnie Arek, ale Jędrka nie ma, jedziemy wolno aż w końcu i straciliśmy z oczu początek kolumny. Po jakimś czasie są i chłopacy, zatrzymali się. Krótka rozmowa, wyjaśnianie faktów. Jędrek nie mówiąc nic odbił w prawo przed Arkiem i zniknął mu oczu. Czekamy, Bery postanowił się cofnąć parę km, ale nie znalazł Jędrka. No tak, motorniczy lokomotywy jest na wakacjach to się nie przejmuje niczym, ale mógł się chociaż pożegnać. Bery lekko podgenerowany, bo chciał jeszcze w Kostrzyniu na mszę do kościała zdążyć. Lecimy, jest granica, wpadamy do Kostrzyna. Stajemy na wyjeździe straży pożarnej, o idzie jakiś strażak z zakupami zaraz nas przegoni. Bery zagaduje kolegę po fachu o kościół, a my myślimy co zwiedzić i co zjeść. Rozłączamy się z berym, on na mszę, a my na obiad, Awers z Hektorem lecą bankomatu szukać. Najpierw na stację zatankować. O w Niemczech zachowując ograniczenia spalanie Suzi zeszła do 5,25l, pięknie. To co na stare miasto na obiad, jest jedna knajpa, wchodzimy i rzut oka na menu, i wychodzimy. Bez szaleństw, trzeba mieć jeszcze za co do domu wrócić. W tym czasie Awers z Hektorem zatankowali i zawijamy ich ze stacji szukając taniej jadłodajni gdzieś na mieście. Jest coś, jakieś parasole, dużo ludzi ale nie ma gdzie stanąć. Arek już lekko zdenerwowany i widać, że z głodu zaraz kierownice pogryzie. O jest drogowskaz na dworzec PKP, tam musi być coś taniego i dobrego. Nos mnie nie mylił, parkujemy przed dworcem i na wyścigi do knajpy. A tam wyśmienity schabowy z ziemniaczkami. Dobrze zjeść porządny obiad. Awers i Hektor zostali przy maszynach. Po obiedzie jeszcze zakupy na wieczór . Pisze Beremu smsa, że już wyjeżdżamy, nikt już nie ma siły na zwiedzanie. A więc kierunek Pszczew. Trochę zakręciłem się terenie i wylecieliśmy na zła drogę. Dobrze że Bery nam mapę zostawił. Za parę chwil już trasa jest dobra i lecimy na ośrodek. Tempo 105km/h chodź jakby MZtka Hektora trochę osłabła. O jelonek w rowie stoi, dobrze że nie wyskoczył na jezdnię. Arek znudzony monotonną prędkością przycisnął trochę, gdy zobaczył kawałek pustej drogi. Dobrze jednak, że zwolnił przed zabudowanym, bo tam za zakrętem stali chłopcy radarowcy. W zastępstwie Berego prowadzę kolumnę, widzę że w lusterku jakieś auto próbuje zawzięcie nas wyprzedzić, aż nie ma miejsca z przeciwka to wciska się między naszych. Ma wolne i wyprzedza, odwracam się z lewo: - a co to za naleśnik? O białe lamborghini żwawo porusza się na przód. Puściłem się za nim i zmierzyłem mu prędkość, dawał po dwa dwadzieścia. Arek potem żałował, że nie zostawił swojego bonusu na tą właśnie chwilę. Już aby kilkanaście km. Hektor daje mi znaki że musi tankować. Oki, za parę km będzie stacja, ta na której się tankowaliśmy w niedziele rano. Tak właśnie ta, z paliwem po 5,99zł. Także tankuje tylko ten kto musi, a reszta zatrzymuje się koło huśtawek. Piotrek z racji skrzywienia zawodowego wyczuwa kwas z akumulatora, sprawdza u siebie ale to nie jego. A to w VFRce napuchła żelówka i syczy. Michał też się puścił za tym naleśnikiem ale Tatiana ukróciła mu wodzę fantazji i zwolnił. Czyżby za duże ładowanie poszło. Jest godz. koło 21.00, na telefonie dwa nie odebrane. To adax, chłopaki zdejmują znaki kierunkowe na zlot, mają czekać przy bramie ośrodka. Czekamy chwilę aż aku się ustatkuje i Michał na małych obrotach podąża dalej. Uprzedzając fakty, w drodze powrotnej siadła mu elektryka i ostatnie 125 km wracał na przyczepce. Dobrze, że Termit w domu został, to posłużył jako kierowca wozu serwisowego. Zanim dojechaliśmy do ośrodka zdążyło się ściemnić.

Adax z Wojtkiem przyjechali na Mztach. Fajnie się gada, ale pora wjeżdżać do ośrodka. Żegnamy się i już jesteśmy przed szlabanem, właścicielowi w szlafroku mówimy że mamy przedłużona rezerwację domku, od chłopaków za namiot już nie kasuje. Mają zapłacić jutro. Dobranoc nam mówi słowami: - „ale dajcie już dzisiaj spokój”. Podziękowania dla ekipy podlaskiej, że nie spalili nam ostatniego mostu, bo byśmy musieli nocować w lesie. Jak się okazało pod drzwiami czaka już na nas Bery. Musiał nas wyprzedzić jak pogubiliśmy drogę, a na dodatek miał rozładowany telefon. Szybka organizacja, i już z piwem i kiełbasą podążamy do ogniska. Chłopaki nie zabierali drzewa z powrotem i mieliśmy przykaz spalić wszystko. Zabawą i uciechą nie było końca. Do domku dotarliśmy coś koło 3 w nocy. W końcu na wakacjach jesteśmy. Rano budzą nas robotnicy robiący dach na domku obok. Chyba zażądamy odszkodowania za straty psychiczne. Śniadanko i pakujemy graty. Mały serwis – Hektor reguluje zapłon. Trasa już obmyślona, lecimy wszyscy razem do Świebodzina, tam chcemy zobaczyć pomnik Chrystusa Króla. Z ośrodka wyjeżdżamy coś koło 10.00. W Międzyrzeczu Hektor odczuwa zaniki prądu ale jedziemy na przód. Obaj z Berym ubrani na żółto wglądają jak policjanci prowadzący kolumnę. Dojeżdżając do Świebodzina z daleka już widać pomnik. Parkujemy u podnóża nasypu. A dalej wspinamy się pieszo. Jakie było moje rozczarowanie, że nie da się wejść na samą koronę pomnika, no ale cóż. Chwila na zdjęcia, jakiś dziadek z pielgrzymki chce nam wkręcić na plecaczki towarzyszące mu babcie.
Rozstajemy się z chłopakami i każdy startuje w swoją stronę, my na Poznań, oni na Zieloną Górę.

Podsumowując wyjazd na pewno zostanie w naszej pamięci, dla jednych wyjazd jak każdy inny, dla innych przygoda życia, a dla co niektórych wstęp do wielkiej turystyki. Szacun wielki dla Mztkowiczów Hektora i Awersa, którzy za każdym razem udowadniają że MZtki to sprzęty turystyczne i nie straszna jest im żadna trasa. Chłopakom na japoni też się należy, bo nie każdy odważyłby się na taki wyjazd. Z taką grupą zapaleńców można jechać nawet i na koniec świata, czego sobie i Wam życzę.
Tym wyjazdem każdy z nas będzie żył jeszcze parę dni, może tygodni, ale w myślach rodzą się już kolejne pomysły i niespełnione marzenia do realizacji. Także do zobaczenia gdzieś tam kiedyś na trasie, a na pewno na kolejnym zlocie MZ Klubu.


Przydatne linki:
-strona muzeum
http://www.erstesberliner-ddr-motorradmuseum.de/

- nasze fotki
https://picasaweb.google.com/101552293280765297207/RozpocziecieMZKlubPszczew1821052012CzII

Nadworny kronikarz John
Recenzenci: bery125, PiotrekPL
Ostatnio zmieniony przez John 2012-06-02, 21:07, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
arek600 


Motocykl: bandit600
Wiek: 43
Dołączył: 16 Wrz 2010
Posty: 23
Skąd: Proboszczewice
Wysłany: 2012-06-02, 21:37   

John ale sie rozpisales. Wszystko sie zgadza tak wlasnie bylo.Fajnie sobie tak poczytac :lol: . :piwo: dla wszystkich.
 
     
bery125 


Motocykl: Romet 717 WR 250
Pomógł: 4 razy
Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 264
Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-06-02, 22:42   

John dobra robota :piwo:
 
     
Awers 
Zlotowicz


Motocykl: MZ ETZ 251e '91
Pomógł: 10 razy
Wiek: 43
Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 926
Skąd: Częstochowa
Wysłany: 2012-06-02, 23:01   

W drodze powrotnej już po tym jak żeśmy się rozłączyli w Świebodzinie miała miejsce zabawna sytuacja z Hektorem w roli głównej :)

Wynikała ona z dwóch faktów.
Pierwszy to to, że jak już Johny wyżej wspomniał, Hektorowi w drodze powrotnej trochę osłabła jego MZ. Dokładnie na 5 biegu. Tak to w miarę dobrze szła, ale w razie lekkiego podmuchu wiatru albo niewielkiego wzniesienia etka topniała w oczach.
Drugi to to, że jadący TIR po bokach kabiny robi podmuch powietrza.
Zbieg tych dwóch faktów spowodował niezłe jaja :)

Miało to miejsce na autostradzie A4. Łykaliśmy wszystkie TIRy po kolei, aż w końcu trafiła kosa na kamień. Pojawił się przed nami - już któryś z kolei - TIR, no to go atakujemy. Hektor pierwszy ja za nim. W trakcie wyprzedzania pojawiło się leciutkie wzniesienie. No i wyprzedzamy, wyprzedzaamy, wyprzedzaaaaamy, no i jak Hektor dojechał do kabiny, to wyprzedzanie się skończyło na tym bocznym podmuchu od TIRa. No i jedziemy równo z TIRem na lewym pasie. Hektor więc przyjmuje full aerodynamiczną pozycją na Etce i kładzie się na niej tak nisko, że aż łokcie wystają do góry :) no i czekamy. Lecą kolejne sekundy, ale nic to nie daje, Hektor nie może się przebić przez podmuch od TIRa. Z kabiny, z góry patrzy na to kierowca tej ciężarówki i ma taki ubaw, że aż się kładzie na kierownicy ze śmiechu. Hektor się prostuje i luka do tyłu. Ale nie, nie ma możliwości wycofania się, bo z tyłu oczywiście siedzi nam już na plecach kilkanaście samochodów. Ale te z tyłu za nami jadą nie w linii jeden za drugim, tylko tak kaskadowo i wszyscy się patrzą, jaka jest akcja. Ja włączam awaryjne. Hektor robi redukcję, ale tak ostentacyjnie, że aż go zarzuca na boki i powraca do full aerodynamicznej pozycji z wystającymi do góry łokciami :) No i czekamy na efekty tych zabiegów. Mijają kolejne sekundy, a tu efekty marne. Dalej jedziemy równo z TIRem. W końcu po jakimś czasie, nie wiem czy Etka się zebrała, czy ten tym TIRem zwolnił, ale pojawił się jakieś efekty. Trochę się Hektor wysunął do przodu. Niedługo wreszcie nastąpił przełom i Hektor przebił się przez podmuch TIRa i udało się go wyprzedzić. Wrócił na prawy pas i jeszcze musiał zrobić trochę miejsca dla mnie przed TIRem. Hektor wiec dalej musiał jechać w full aerodynamicznej pozycji z głową przyłożoną do kierownicy i łokciami do góry :) a w tym czasie wyprzedzał nas już cały sznur samochodów, których żeśmy przyblokowali. Wszyscy oczywiście z głowami przy szybie podziwiali pozycję Hektora mając z tego niezły ubaw :)

Była dramaturgia, było śmiesznie. Jazda po autostradzie, więc nie musi być nudna i nieciekawa. Sam się też uśmiałem z niego i ten autostradowy odcinek jazdy minął mi tak szybko, że nawet nie wiadomo, kiedy. Szkoda że nie było jak tego nagrać :)

Z tej autostrady ja zjechałem na Opole, a Hektor i Bery pojechali dalej.

Pisałem to już w temacie dot. zlotu, ale napiszę także i tu, że robiąc tą tracę, MZ nakręciła 1259 km.

Hektor, napisz i Ty ile dokładnie Twoja MZ nakręciła kilosów, bo jesteś rekordzistą.

John, ładnie to opisałeś ze szczegółami, których ja już bym nie pamiętał. Albo jakieś notatki robiłeś w trakcie, albo masz tak dobrą pamięć.
_________________
W stronę celu
http://forum.mz-klub.pl/a...php?user_id=527
 
 
     
arlamir 


Motocykl: MZ TS 250
Pomógł: 7 razy
Wiek: 33
Dołączył: 04 Cze 2011
Posty: 442
Skąd: RJA
Wysłany: 2012-06-02, 23:32   

kurde chłopacy zawaliście zazdroszczę Wam... Liczę że kiedyś do Was dołącze ale na TS 250 oczywiście po remoncie :p jaka prędkość przelotowa? Autostrada?
 
     
kosior30 
Klubowicz
Łysy JWP


Motocykl: MZ ETZ 250e '87
Pomógł: 138 razy
Wiek: 37
Dołączył: 25 Maj 2009
Posty: 7500
Skąd: Żyrardów

Wysłany: 2012-06-03, 02:19   

John napisał/a:
Tym wyjazdem każdy z nas będzie żył jeszcze parę dni, może tygodni


Taaa... Mi po zlocie i wojażach po wybrzeżu jeszcze parę dni pod rząd śniło się, że jadę gdzieś na MZcie :D Motór wypacza psychę :P

Gratulacje chłopaki, szkoda, że się z Wami nie zgadałem, bo bym pewnie też myknął...No trudno, co się odwlecze :twisted:
_________________
Motor to masz w pralce! ||| "Prawdziwy facet poci się olejem, jak rozdzielacz w Bizonie" :) ||| Spirit: "Jak odpalisz moją MZtę jestem twój"
"Jawa is made for repairing, MZ is made for riding"
"Smutne jest to, że wy, Polacy macie taki problem z alkoholem"
 
 
     
hektor 
Tiger Junior


Motocykl: ETZ250 SHLM17 DL1000
Pomógł: 17 razy
Wiek: 31
Dołączył: 25 Sty 2011
Posty: 1572
Skąd: Miechów ok. Krakowa
Wysłany: 2012-06-03, 14:19   

U mnie na liczniku stuknęło 1546 km. ;) (Aż strach pomyśleć, że wcześniej nie byłem dalej od domu niż 100 km...)


Akcja z Tirem była niesamowita :mrgreen: Zdenerwicował mnie gościu że nas wyprzedził. "Jak to?! TIR wyprzedza MZ na autostradzie? NIE MOŻE BYĆ" redukcja i dzida do przodu :D Później już obmyśliłem patent na te drogowe lokomotywy. Manewr wyprzedzania zaczynałem jeszcze parenaście metrów przed samym wyprzedzaniem. Patrzę czy lewy pas wolny. Wolny. No to daję dalej za TIR`em i siedzę na dupie dopóty, dopóki nie zbliżę się na jakieś 2-3 metry (areodynamika :cool: ) I dopiero wtedy niczym wystrzelony z katapulty sadzę na lewy pas.


O tych moich pozycjach to strach pomyśleć :roll: Wypróbowałem pozycję leżącą niczym na kobiecie i trochu spróbowałem harleyowca na końcu, ale to nie dla mnie :neutral: Szkoda, że brak było kogoś, kto mógłby na bieżąco robić foty w trasie, bo mielibyście taki ubaw jaki miał Awers :lol:


Oby więcej takich wypadów :piwo:

[ Dodano: 2012-06-03, 14:20 ]
kosior30 napisał/a:
Mi po zlocie i wojażach po wybrzeżu jeszcze parę dni pod rząd śniło się, że jadę gdzieś na MZcie :D
Myślałem, że tylko mnie to dopadło :twisted:
_________________
"Z naszych danych wynika, że zdobyć serce kobiety jest stosunkowo prosto. Zaczynamy od nacięcia wzdłuż linii mostka..."

"Co tu dużo gadać mądrze, kiedy sperma kipi w jądrze" :D

https://picasaweb.google.com/hecktor2
 
 
     
Stasiu 
Mojżesz

Motocykl: VFR 800, WSK 125
Pomógł: 2 razy
Wiek: 36
Dołączył: 24 Maj 2012
Posty: 68
Skąd: Kurkocin
Wysłany: 2012-06-03, 23:44   

Tak to leciało:D
po tym ognisku w niedziele to dopiero we wtorek poczułem, że mam stłuczone żebra i łokieć:D
Co do V-ki to już działa ale regulator napięcia do wymiany.
Przy obrotach 6-8k zaczyna ładować za mocno a przy odcince miernik równo 18.2V pokazuje:o
To właśnie było przyczyną stopienia akumulatora, uszkodzenia stycznika pompy paliwa, spalenia żarówek, przegrzania izolacji przewodu sterującego cewkami zapłonowymi i spalonych bezpieczników cała puszka...
Ale warto było:)
Jak zwykle wszystko przez tych piratów drogowych... Lamborgini
 
     
bery125 


Motocykl: Romet 717 WR 250
Pomógł: 4 razy
Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 264
Skąd: Kraków
Wysłany: 2012-06-03, 23:54   

gdyby nie Tatjana miałbyś ten akumulator w utorbieniu.
 
     
nicek27 
Janka najmłodszy


Motocykl: Elefant 750
Pomógł: 8 razy
Wiek: 33
Dołączył: 22 Wrz 2008
Posty: 336
Skąd: Frankfurt/M
Wysłany: 2012-06-04, 21:06   

Fajna akcja, krótko i na temat.
:arrow: Takie info co do norm spalania i całego gównianego Umwelt Zone - motocykli to nie obowiązuje.
_________________
Cagiva Elefant 944ie Lucky Explorer
https://picasaweb.google.com/107252283990395642670/CagivaElefant7506B
Podczas jazdy zepsuć może się tylko pogoda!
Cagiva Elefant 650 86`
Yamaha XT 600 Tenere 87`
Honda XL250S 82`
Brakuje ładnej ETZ. Najlepiej 251 na elektroniku.
 
 
     
John 


Motocykl: MZ, XX
Pomógł: 8 razy
Wiek: 36
Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 1275
Skąd: Sierpc/Oleśnica
Wysłany: 2012-06-04, 21:11   

nicek27 napisał/a:
Takie info co do norm spalania i całego gównianego Umwelt Zone - motocykli to nie obowiązuje.

Dobrze wiedzieć, nie czujemy się teraz jak zbrodniarze :wink:
 
     
Sh3vier 
Ksywa:Misiek


Motocykl: Niemiecki
Wiek: 29
Dołączył: 11 Kwi 2011
Posty: 39
Skąd: Wałcz
Wysłany: 2012-07-29, 13:12   

Koledzy tam przypadkiem na jednym zdjeciu nie ma motoru z rejestracja ZWA? :-)
 
 
     
John 


Motocykl: MZ, XX
Pomógł: 8 razy
Wiek: 36
Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 1275
Skąd: Sierpc/Oleśnica
Wysłany: 2012-11-15, 19:26   

Sh3vier napisał/a:
Koledzy tam przypadkiem na jednym zdjeciu nie ma motoru z rejestracja ZWA? :-)


Raczej CWA
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Copyright © 2004-2015 MZ KLUB POLSKA
Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 13