|
Rumunia 2016 czyli "łolaboga, okradną was i pobiją tam& |
Autor |
Wiadomość |
Dodek
...
Motocykl: mz cbr
Pomógł: 88 razy Wiek: 28 Dołączył: 31 Lip 2011 Posty: 2201 Skąd: Mielec
|
Wysłany: 2016-10-30, 20:51
|
|
|
Reich napisał/a: | A swoją drogą wyszedł fajny Romet ADV 250, ciekawa alternatywa na dalsze i bliższe wyjazdy. | Widzialem na zywo - nic specjalnego - cieżki, i kiepsko wykonany jak za 13kzł. Ciekawe kiedy romet wprowadzi do oferty kopie hondy xr400 ( bedzie to ich adv 450 czy jakoś tak - w Usa juz ruszyła tego sprzedaż o nazwie Shineray X5
http://www.chinamotorworl...91331_21326.jpg
Mi sie jednak podoba takie coś - szkoda ze długo sie tego w UE nie doczekamy...
|
_________________ Etz 250 -> Sc33 ->Dl650-> F4i +RN09->f4i->CBF liter |
|
|
|
|
lipton
Kocham Cię życie.
Motocykl: etz 251,saxon, gsxr.
Pomógł: 5 razy Wiek: 46 Dołączył: 05 Maj 2011 Posty: 822 Skąd: Piaseczno
|
Wysłany: 2016-10-31, 10:30
|
|
|
Wygląda niemalże jak łemzeta 🍻 |
_________________ WPI |
|
|
|
|
Reich
Jawer's back
Motocykl: ETZ 250
Pomógł: 24 razy Wiek: 34 Dołączył: 27 Lip 2009 Posty: 1681 Skąd: Sieradz
|
Wysłany: 2016-10-31, 17:17
|
|
|
Dzień piąty
(z przykrością stwierdzam, że zdjęć będzie mało i bez bikini )
Wstajemy wcześnie rano, na szczęście nie ma żadnych strat związanych z nocnym gościem. Pakujemy się dość szybko, dochodzimy z tym do prawy. Trzeba jeszcze wyjechać, co jest niełatwe dla mnie, nie mówiąc już o ciężkim motocyklu szakala. Wpadamy w końcu na autostradę, jest dość rześko więc ubraliśmy się ciepło. Po jakiś stu kilometrach robi się na tyle ciepło, że czas zdjąć co nieco. Zatrzymaliśmy się na MOPie, gdzie przy pakowaniu bluzy do kufra zauważyłem brak zabezpieczenia zapinki na łańcuchu. Gdzieś miałem zapasową zapinkę, ale nie mogę ją znaleźć, najprawdopodobniej była z rzeczami do MZty które zostawiłem w Polsce. Potrzebna była improwizacja więc zakręciłem dwa druciki które miały pilnować, aby zapinka pozostała na swoim miejscu.
Po dojechaniu do Konstancji zaczęliśmy przeglądać mapę w poszukiwaniu miejsca na nocleg. Wybór padł na Costinesti. Krótkie poszukiwania pokoju i oto mamy nocleg na 2 piętrze wielkiego hotelu i miejsce parkingowe na środku hotelowego trawnika. Zostajemy tutaj na dwie noce, będzie więc czas żeby się powłóczyć po okolicy.
Korzystając z tego, że słońce jest jeszcze wysoko na horyzoncie wybraliśmy się na plażę. Początkowo nie urzekła nas, dość brudno, a woda co prawda czysta i ciepła, ale bardzo wysokie fale. Nasze podejście zmieniło się, gdy wczuliśmy się w tutejszy klimat.
W mieście widać, że pełnia sezonu już minęła, co prawda większość restauracji i sklepików jest cały czas otwarta, jednak wszędzie jest dużo miejsca. Taka sytuacja mi się podoba, nie ma gwaru, jest spokojnie i w dalszym ciągu urlopowo kurortowo. Czuć że jesteśmy na urlopie.
O 4 w nocy obudził nas hałas, jak się okazało śmieciarka opróżniała kontenery, też sobie porę wybrali.
A tak tam jest, w sezonie:
|
_________________ Wino, konserwy, muzyka bez przerwy
Strachliwi zostali w domu, słabi zginęli po drodze, przetrwali eMZeciarze.
Gdzie kończy się asfalt, zaczyna się przygoda. |
|
|
|
|
Reich
Jawer's back
Motocykl: ETZ 250
Pomógł: 24 razy Wiek: 34 Dołączył: 27 Lip 2009 Posty: 1681 Skąd: Sieradz
|
Wysłany: 2016-11-01, 14:47
|
|
|
Dzień szósty
Dzisiaj mamy czas lenistwa. Zostajemy w hotelu do jutra, więc nigdzie nam się nie spieszy. Po śniadaniu jedziemy do Konstancy po zabezpieczenia łańcucha. W kilku sklepach z częściami samochodowymi pytam o jakiś sklep/serwis motocyklowy. Niestety ciężka sprawa, motocykli w Rumuni jest na tyle mało, że i o sklep ciężko. W końcu dostaję adres jakiegoś dużego serwisu motocyklowego. Adres wklepany w nawigację, więc jedziemy. Jest gorąco i tłoczno, więc przez miasto jedzie się ciężko, ale w końcu trafiamy w miejsce dokąd doprowadziła nas Mapa Google. Potrzebujemy numery 22, stoimy pod 20, budynek dalej mamy numer 1. Że co? Pytam mieszkańców tej ulicy a numer 22, nikt nie wie gdzie to jest. Numeracja budynków jest w cały świat. W końcu jeden z przechodniów słysząc, że szukamy serwisu motocyklowego prowadzi nas w odpowiednim kierunku. Na miejscu "Serwis" polega na tym, że w sklepie 2x4 jest kilka półek a na nich używane cylindry i wały do skuterów. Pytam o zapinkę i udaje się Co prawda zapinka jest do łańcucha bez oringów, ale mnie wystarczy samo zabezpieczenie które pasuje. Chwila rozmowy z właścicielem sklepu i wracamy do hotelu.
Po powrocie marzyliśmy o kąpieli w morzu, więc wpadliśmy po ręczniki i na plażę. Dzisiaj fale były zdecydowanie mniejsze, dało się normalnie pływać. Szkoda tylko że woda dalej była zmącona, więc z pływania w masce nici. Wieczorkiem jeszcze kolacja na mieście, zakup pamiątek i wracamy do pokoju. Jutro czeka nas dużo jazdy, więc trzeba się wyspać.
|
_________________ Wino, konserwy, muzyka bez przerwy
Strachliwi zostali w domu, słabi zginęli po drodze, przetrwali eMZeciarze.
Gdzie kończy się asfalt, zaczyna się przygoda. |
|
|
|
|
Reich
Jawer's back
Motocykl: ETZ 250
Pomógł: 24 razy Wiek: 34 Dołączył: 27 Lip 2009 Posty: 1681 Skąd: Sieradz
|
Wysłany: 2016-11-01, 15:10
|
|
|
Dzień siódmy
Kończy się słodkie lenistwo. Dzisiaj opuszczamy morze i kierujemy się w głąb kraju. Trochę szkoda odjeżdżać, przydałby się choćby jeszcze jeden dzień lenistwa. Ale co tu zrobić, urlop się nie wydłuża, a atrakcji jeszcze kilka przed nami. Ruszamy więc w drogę powrotną autostradą do Bukaresztu. Tym razem jednak stolicę Rumuni udało nam się objechać obwodnicą i już po południu jesteśmy pod zamkiem w Branie. To właśnie ten zamek widoczny jest na wszystkich widokówkach i filmach o Drakuli. Prawda jest jednak taka, że najprawdopodobniej Vlak Drakula nigdy nawet tutaj nie był. Mamy jednak dobry dojazd, nie trzeba się wspinać na wysoką górę, a zamek jest zachowany w bardzo dobrym stanie. Z tych właśnie powodów są też tutaj tłumy podróżujących. Co róż to słychać też polski język, a przed nami idzie cała wycieczka z Polski. Co do samego zamku, nic nam nie urwał. Komnaty co prawda ładnie zachowane, ale wzorcowo muzealne zwiedzanie nie przypadło nam do gustu. Mało tego w ciasnych korytarzykach trzeba cały czas się przeciskać z innymi zwiedzającymi. Zwiedzenie całego zamku zajęło nam mniej niż 45 minut z porządną przerwą przy studni na dziedzińcu. Wychodząc załapaliśmy się jeszcze, na wykład przewodnika wycieczkowego, który tylko potwierdził że "Dracula Castel" nie ma z nim nic wspólnego. Nic tu po nas, jedziemy więc w kierunku Transalpiny.
Droga stawała się coraz bardziej kręta i górzysta, to dobry znak. Nadchodzi jednak wieczór, więc rozglądamy się za noclegiem. Jest znak na kemping (drugi jaki widziałem w tym kraju), wjeżdżamy i pytamy o cenę. 25zł od osoby to za drogo jak na namiot, jedziemy więc dalej. Trafiamy do miasta Rucar, w pierwszym pensjonacie pytamy o cenę, 30zł od osoby za pokój, no i to nam się podoba
Pytamy właścicielki o najbliższy sklep, ta przy okazji informuje nas o festynie który jest akurat dzisiaj kilkadziesiąt metrów od pensjonatu. Po kolacji postanawiamy zobaczyć co się na nim dzieje. Mamy pewne wątpliwości, jednak jak nie skorzystać z takiej okazji. Na boisku typowe dożynki, scena z lokalnymi muzykami, w namiotach lokalne wyroby do kupienia, jakiś grill, wata cukrowa. Impreza na całego. Przy kramie z lokalnymi specjałami zostaliśmy poczęstowani nalewką i serem fermentującym w korze. Rozmawiamy miło z młodym mieszkańcem Rucar, dostajemy prezenty, jest bardzo miło. Na scenie publikę rozgrzewa lokalna gwiazda, w czerwonych skórzanych spodniach i białej skórzanej kurtce śpiewając Stay with me do tańca porywa kolejne piszczące dziewczyny. Robi się już późno, kończymy więc dopijać lokalne piwo i czas wracać do pokoju. Dobrze, że odwiedziliśmy festyn, pomogło mi to zmienić zdanie o tym kraju i do końca wyzbyć się uprzedzeń do Rumunów.
|
_________________ Wino, konserwy, muzyka bez przerwy
Strachliwi zostali w domu, słabi zginęli po drodze, przetrwali eMZeciarze.
Gdzie kończy się asfalt, zaczyna się przygoda. |
|
|
|
|
elektryk111
agroturysta
Motocykl: etz251
Pomógł: 9 razy Wiek: 48 Dołączył: 04 Mar 2014 Posty: 470 Skąd: żarnowiec n/pilicą
|
|
|
|
|
Reich
Jawer's back
Motocykl: ETZ 250
Pomógł: 24 razy Wiek: 34 Dołączył: 27 Lip 2009 Posty: 1681 Skąd: Sieradz
|
Wysłany: 2016-11-01, 16:35
|
|
|
Nie było tam nikogo kto by opowiadał cokolwiek. Jedynie w jednej z sal siedziała kobieta, pilnująca żeby nie wchodzić do środka. |
_________________ Wino, konserwy, muzyka bez przerwy
Strachliwi zostali w domu, słabi zginęli po drodze, przetrwali eMZeciarze.
Gdzie kończy się asfalt, zaczyna się przygoda. |
|
|
|
|
to-mecz-q
Motocykl: MZ ETZ 251 1989r
Pomógł: 6 razy Dołączył: 19 Lut 2008 Posty: 474 Skąd: Łolesno
|
Wysłany: 2016-11-02, 10:54
|
|
|
Reich napisał/a: | (z przykrością stwierdzam, że zdjęć będzie mało i bez bikini ) |
eeee to nie to nie czytam dalej :P
Reich napisał/a: | pomogło mi to zmienić zdanie o tym kraju i do końca wyzbyć się uprzedzeń do Rumunów |
Dokładnie! I ci cyganie tam jakoś bardziej przyjaźnie nastawieni
To kiedy tam wracacie? |
_________________ "Nieważne gdzie, nieważne jak... ważne z kim."
Samemu jedzie się szybciej, ale we dwoje dociera dalej |
|
|
|
|
Reich
Jawer's back
Motocykl: ETZ 250
Pomógł: 24 razy Wiek: 34 Dołączył: 27 Lip 2009 Posty: 1681 Skąd: Sieradz
|
Wysłany: 2016-11-04, 19:44
|
|
|
to-mecz-q napisał/a: | To kiedy tam wracacie? |
Jak tylko plaże się zapełnią, a na Transfagarskiej będzie znów można zdzierać podnóżki |
_________________ Wino, konserwy, muzyka bez przerwy
Strachliwi zostali w domu, słabi zginęli po drodze, przetrwali eMZeciarze.
Gdzie kończy się asfalt, zaczyna się przygoda. |
|
|
|
|
Reich
Jawer's back
Motocykl: ETZ 250
Pomógł: 24 razy Wiek: 34 Dołączył: 27 Lip 2009 Posty: 1681 Skąd: Sieradz
|
Wysłany: 2016-11-04, 19:50
|
|
|
Dzień ósmy
Wczoraj wieczorem zostawiłem spodnie motocyklowe na sznurku do wyschnięcia. W nocy jednak była mgła, a nad ranem rosa. Całe spodnie wywrócone na lewą stronę są mokre. Całe szczęście poranne słońce jest ostre i mocne, więc spodnie schną szybko. Pakujemy się powoli, dzięki czemu galoty zakładam już suche. Jedziemy na transalpinę. Z powodu popsutej nawigacji i ładowarki trzeba jechać po mapie. Trasa jest całkiem niezła, ale gdy chcemy skorzystać ze skrótu sytuacja nieco się zmienia. Co prawda droga na mapie ma kolor żółty, to jednak nawierzchnia ma spore braki. W za jednym z zakrętów jadący z naprzeciwka rowerzysta zatrzymuje się i zaczyna się z nas śmiać, ewidentnie niedowierzając. W tym momencie nie wiemy o co mu chodzi. Sytuacja jednak wyjaśnia się kilkaset metrów dalej. Otóż asfaltowa droga, zamienia się w wyboistą, stromą i kamienistą górską dróżkę. Ja się cieszę, na to właśnie liczyłem, a szakal, no cóż... Przecież mówiłem że chcę trochę offrodu. Niestety ten stan drogi ciągnie się z przerwami w sumie kilkanaście kilometrów. Widać pot, widać śmiech okolicznych ludzi, widać determinację i to wszystko dotyczy jednego z nas
Na szczęście droga w końcu się kończy i wyjeżdżamy na asfalt. Na dużej stacji tankujemy paliwo i już tylko kierujemy się prosto na transalpinę. Dojazd jest męczący, droga jest bardzo kręta i kiepskiej jakości, ale nie jest jakoś szczególnie urokliwa. W końcu jednak wyczekany przez nas skręt w prawo i wjeżdżamy na Transalpinę. Pogoda jednak nie sprzyja, zaczyna kropić. Stajemy na parkingu, ja zakładam deszczówkę, Szakal ma nadzieję, że nie będzie padać. Po kilku kilometrach, jednak i on postanawia założyć swój zestaw przeciwdeszczowy.
Transalpina to mnóstwo zakrętów, kilka tam, jeziora i rzeki, pogoda jednak nie pozwala cieszyć się nią do końca. Jest ładnie, jest dziko, po drodze mijamy też kilka wiosek namiotowych (imigranci?) Ale nie czujemy tej wolności co na Transfagarskiej. Dojeżdżamy w końcu do Sebes, zaczynamy szukać noclegu. Akurat przypadkiem podchodzi do nas właściciel pensjonatu z wizytówką. Mamy ochotę skorzystać z jego oferty, jednak odchodzi on od nas ze słowami "maybe next time". Pojechaliśmy dalej, szukając miejsca pod namiot. Problem w tym, że wszędzie są jakieś domostwa, drogi, pola. Gdzie byśmy nie pojechali to ktoś był, gdzieś się ktoś kręcił, albo strome góry i brak miejsca do rozbicia namiotu. Zaczęło się robić ciemno, a w bakach powoli zaczynało brakować paliwa. Więc gdy tylko zobaczyliśmy pierwszy motel, zajechaliśmy do niego. Po krótkiej rozmowie rozpakowywaliśmy się już w swoim pokoju. Okazało się też, że pokój obok spało dwóch motocyklistów z Polski, którzy przyjechali do Rumuni pojeździć w offie. Pogoda ich zaskoczyła i błotne leśne strome zbocza dały im się we znaki, co widać było i po nich i po ich motocyklach. Jutro jedziemy na Węgry.
|
_________________ Wino, konserwy, muzyka bez przerwy
Strachliwi zostali w domu, słabi zginęli po drodze, przetrwali eMZeciarze.
Gdzie kończy się asfalt, zaczyna się przygoda. |
Ostatnio zmieniony przez Reich 2016-11-04, 20:28, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
tomek@1966
Motocykl: MZ es 250/1
Pomógł: 4 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Kwi 2008 Posty: 868 Skąd: Szczejkowice
|
|
|
|
|
Reich
Jawer's back
Motocykl: ETZ 250
Pomógł: 24 razy Wiek: 34 Dołączył: 27 Lip 2009 Posty: 1681 Skąd: Sieradz
|
Wysłany: 2016-11-04, 20:27
|
|
|
Ło cholibcia, o jedno zdjęcie do przodu poszło |
_________________ Wino, konserwy, muzyka bez przerwy
Strachliwi zostali w domu, słabi zginęli po drodze, przetrwali eMZeciarze.
Gdzie kończy się asfalt, zaczyna się przygoda. |
|
|
|
|
kosior30
Klubowicz Łysy JWP
Motocykl: MZ ETZ 250e '87
Pomógł: 138 razy Wiek: 37 Dołączył: 25 Maj 2009 Posty: 7501 Skąd: Żyrardów
|
Wysłany: 2016-11-05, 18:01
|
|
|
Napisz w osobnym poście, gdy skończysz całą historię, bo chętnie bym przeczytał, a nie chce mi się "na raty" |
_________________ Motor to masz w pralce! ||| "Prawdziwy facet poci się olejem, jak rozdzielacz w Bizonie" ||| Spirit: "Jak odpalisz moją MZtę jestem twój"
"Jawa is made for repairing, MZ is made for riding"
"Smutne jest to, że wy, Polacy macie taki problem z alkoholem" |
|
|
|
|
Reich
Jawer's back
Motocykl: ETZ 250
Pomógł: 24 razy Wiek: 34 Dołączył: 27 Lip 2009 Posty: 1681 Skąd: Sieradz
|
Wysłany: 2016-11-05, 22:16
|
|
|
Spoko, został w sumie jeszcze jeden dzień i powrót do Polski więc w poniedziałek powinien być koniec. |
_________________ Wino, konserwy, muzyka bez przerwy
Strachliwi zostali w domu, słabi zginęli po drodze, przetrwali eMZeciarze.
Gdzie kończy się asfalt, zaczyna się przygoda. |
|
|
|
|
lipton
Kocham Cię życie.
Motocykl: etz 251,saxon, gsxr.
Pomógł: 5 razy Wiek: 46 Dołączył: 05 Maj 2011 Posty: 822 Skąd: Piaseczno
|
Wysłany: 2016-11-06, 22:52
|
|
|
Piknie chłopaki. Browarek dla was. |
_________________ WPI |
|
|
|
|
John
Motocykl: MZ, XX
Pomógł: 8 razy Wiek: 36 Dołączył: 02 Maj 2009 Posty: 1275 Skąd: Sierpc/Oleśnica
|
Wysłany: 2016-11-06, 23:39
|
|
|
Tylko pozazdrościć . W przyszłym sezonie trzeba będzie gdzieś wyjechać poza granicę powiatu |
|
|
|
|
Reich
Jawer's back
Motocykl: ETZ 250
Pomógł: 24 razy Wiek: 34 Dołączył: 27 Lip 2009 Posty: 1681 Skąd: Sieradz
|
Wysłany: 2016-11-08, 21:34
|
|
|
Dzień dziewiąty
Po przebudzeniu widzimy gęstą mgłę za oknami. Gór niemal nie widać. Po śniadaniu idziemy do garażu po motocykle. Chłopaki z Tarnowa też szykują się do dalszej drogi, chwila przerwy na pogawędkę o trasie i wyruszamy w kierunku Egeru. Początek drogi jest rześki, mgła osiada na wizjerze, każdą szczeliną w stroju wlewa się zimne powietrze. Gdy wyjeżdżamy z pomiędzy gór pogoda mocno się odmienia. Znika mgła, znikają chmury a słońce ogrzewa nas promieniami. Droga do granicy dość kręta, przez wsie, taki typowy obraz Rumuni. Dojeżdżamy do granicy z Węgrami, już kilka km przed granicą widać sznur ciężarówek czekających na przejazd. Dobre kilkaset aut a w nich kierowców czeka na pewno wiele godzin, aby się dostać na drugą stronę. Na granicy okazuje się skąd ten stan rzeczy, każdy samochód jest sprawdzany czy nie przejeżdżają w nim uchodźcy. Bagażniki, paki busów, kurniki są przetrzepywane stąd to całe zamieszanie. My jednak mamy priorytet, rumuński celnik widząc, że gotujemy się na słońcu pospiesza swojego węgierskiego kolegę i puszczają nas priorytetowo. Wjeżdżamy do Węgier i szok, szeroka równa droga i w końcu nie ma ograniczeń do 50km/h. Dawno nie jeździliśmy takimi drogami, w Rumuni wszędzie były wsie, nie było miejsc niezabudowanych. Tutaj wręcz odwrotnie, korzystamy więc i jedziemy prędkościami autostradowymi mijając radar policji w stronę Egeru. Robi się już dość późno i mimo dobrej drogi myślimy już o jakiejś kolacji i noclegu. Znak na kemping znajdujemy w Poroszlo, początkowo mamy problem z trafieniem pod właściwy adres, bo zaraz obok było niewielkie ZOO, ale pani w okienku wszystko nam tłumaczy i trafiamy do recepcji Kempingu. Standardowo obsługa mówi tylko po Węgiersku i Niemiecku, ale udaje nam się jakoś dogadać. Namiot stawiamy w rogu pola, z dala od Niemców. Po zakupach i kolacji był czas na piwko nad pobliskim jeziorem i ognisko przy namiocie. Czeka mnie kolejna noc na dziurawym materacu, ale już mi to nie przeszkadza.
|
_________________ Wino, konserwy, muzyka bez przerwy
Strachliwi zostali w domu, słabi zginęli po drodze, przetrwali eMZeciarze.
Gdzie kończy się asfalt, zaczyna się przygoda. |
|
|
|
|
tomek@1966
Motocykl: MZ es 250/1
Pomógł: 4 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Kwi 2008 Posty: 868 Skąd: Szczejkowice
|
|
|
|
|
Reich
Jawer's back
Motocykl: ETZ 250
Pomógł: 24 razy Wiek: 34 Dołączył: 27 Lip 2009 Posty: 1681 Skąd: Sieradz
|
Wysłany: 2016-11-24, 17:11
|
|
|
Jakoś nie mogę się zebrać żeby napisać o ostatnim już dniu. Postaram się to zrobić jeszcze dziś. |
_________________ Wino, konserwy, muzyka bez przerwy
Strachliwi zostali w domu, słabi zginęli po drodze, przetrwali eMZeciarze.
Gdzie kończy się asfalt, zaczyna się przygoda. |
|
|
|
|
Reich
Jawer's back
Motocykl: ETZ 250
Pomógł: 24 razy Wiek: 34 Dołączył: 27 Lip 2009 Posty: 1681 Skąd: Sieradz
|
Wysłany: 2016-11-24, 21:38
|
|
|
Dzień dziesiąty
Poranek wita nas słońcem, od samego rana jest już ciepło. Wyciągamy więc namiot na słońce, żeby wysechł i powoli się pakujemy. Po drodze do kuchni zaczepia mnie para starszych Węgrów, którzy akurat jedli śniadanie. Rozmowa z nimi idzie ciężko, bo nie znamy słowa w żadnym wspólnym języku, ale na migi udaje mi się dowiedzieć, że facet też jest motocyklistą. Po chwili trudnej, ale miłej rozmowy dostaje ciastka domowej roboty. W ramach podziękowań, częstuję ich winem jabłkowym domowej roboty
Ruszamy w końcu do Egeru, faktycznie miasto wina i winnic. Na pagórkach przedmieścia widać sieć ścieżek między winnicami. Ale by się polatało No ale to nie czas na to, przejeżdżamy przez całe miasto na ogromnej zielonej fali (chyba z 25 sygnalizatorów w tylko jednym kolorze) i kierujemy się przez Słowację do Polski. Jedzie się dobrze, więc po chwili kręcenia się na granicy za stacją paliw wkraczamy do naszego sąsiada. Słowację przejeżdżamy szybko i sprawnie. Po dotarciu do Polski czas coś zjeść, jedziemy więc w Bukowinie Tatrzańskiej do restauracji usytuowanej na skarpie góry, z ogromnym tarasem. Postanawiam wtedy, że nie wracam dzisiaj do domu i zostanę u znajomych w Krakowie. Jedzie się kiepsko, droga zakorkowana i nie ma gdzie wyprzedzać. Dopiero w Pcimiu rozluźniło się i popędziliśmy do miasta smok(g)a. Na stacji pod Krakowem ostatnie pożegnanie i rozstajemy się. To już w sumie koniec naszej przygody. Od tego momentu można zacząć odliczanie dni do następnej.
Dziękuję za uwagę, podsumowanie będzie później. |
_________________ Wino, konserwy, muzyka bez przerwy
Strachliwi zostali w domu, słabi zginęli po drodze, przetrwali eMZeciarze.
Gdzie kończy się asfalt, zaczyna się przygoda. |
Ostatnio zmieniony przez Reich 2016-11-25, 18:19, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
|
|
Copyright © 2004-2015 MZ KLUB POLSKA
|
Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 15 |
|
|
|