|
45 lecie Holenderskiego MZ Klubu 10.2024 |
Autor |
Wiadomość |
Adax
DODAJ GAZU NA WIRAZU

Motocykl: etz 250 1988r.
Pomógł: 22 razy Dołączył: 09 Maj 2010 Posty: 1296 Skąd: Międzychód
|
Wysłany: 2024-10-09, 14:54 45 lecie Holenderskiego MZ Klubu 10.2024
|
|
|
Holenderski klub jest najstarszym MZ klubem w Europie a co za tym idzie, chyba też na świecie. (pewności nie mam, bo może np. w Tajlandii, gdzie eksportowano duże ilości modeli ES, był wcześniej klub MZ).
Tym razem, na wyjazd zmontowała się ekipa składająca się z dwóch Skorpionów i Jawy CB500.
W Czwartek do punktu zbornego u nas w domu, dotarli Krzysiek z Gniezna i Kosior. Ponieważ trasa na miejsce liczyła 750km wystartowaliśmy w piątek wcześnie rano 6:10.
Trasa przebiegła sprawnie, z postojami na tankowanie co 200km i jednym dłuższym postojem na posiłek. Po 10 godzinach byliśmy na miejscu.
Zlot odbywał się na tym samym kempingu co poprzedni jubileusz 40lecia, na którym byliśmy z Aśką i Markiem.
Tym razem, ku naszemu zdziwieniu, nic nie było przygotowane pod kontem celebrowania jubileuszu. Widocznie 45 to za mało okrągły jubileusz.
Piątek upłynął na spokojnym ogarnianiu obozowiska, przyrządzaniu czegoś do jedzenia i opróżnianiu zapasów %. Po przyjeździe ekipy duńskiej zrobiło się znacznie weselej a % wchodziły jeszcze przyjemniej.
Wieczorem, Krzysiek rozpalił ognicho bo nikt z tambylców się do tego nie kwapił a my chcieliśmy zebrać w jednym miejscu ludzi rozsianych po swoich namiotach.
W sobotę rano, dowiedzieliśmy się, że na 10:30 jest przewidziana wycieczka po okolicy (80km). Zdecydowaliśmy, że grupa PL rozdzieli siły i każdy pojedzie gdzie indziej i tak, Kosior pojechał do Bredy na Polski Honorowy Cmentarz Wojskowy, Krzysiek pojechał z wycieczką a my pojechaliśmy do oddalonego o 45km Arnhem.
W drodze powrotnej każdy zrobił zakupy na wieczór bo na miejscu dostępne były tylko eMZetowe gruszki. Sobotnia biesiada zakończyła się w kuchni gdzie dostępny był piekarnik, w którym odgrzaliśmy wcześniej kupione pizze i kiełbasy, które nie chciały się trzymać na ogniskowych kijach.
Rano pobudka o 6:00, szybkie pakowanie, pożegnania i wyjazd powrotny tą samą trasą.
Tym razem również trasa przebiegła sprawnie, więc chłopaki zdecydowali, że cisną na strzała do swoich domów.
Wyjazd uważam za bardzo udany i dziękuję Kosiorowi i Krzyśkowi za doborowe towarzystwo.
Mam nadzieję, że chłopaki dopiszą swoje odczucia, bo byli pierwszy raz na holenderskim zlocie.
Fotorelacja tutaj:
https://photos.app.goo.gl/Y4wHdprE34CJn5QW8 |
_________________ Najlepsza na świecie jest jazda na ETZ-cie!
=================================================
MZ ES 250/1-1966r / MZ ES 125 / MZ ETZ 250-1988r(obecnie w wersji 300, boost port, 5 canal by INTR) MZ ETZ 250 Gespann "ZŁOMEK" -1986r / MuZ Skorpion TRAVELLER - 1996r / MZ 1000S - 2004r |
|
|
|
 |
kosior30
Klubowicz Łysy JWP

Motocykl: MZ ETZ 250e '87
Pomógł: 138 razy Wiek: 37 Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 7639 Skąd: Żyrardów
|
Wysłany: 2024-10-16, 21:15
|
|
|
Na wyjazd namówili mnie Adaxy tydzień wcześniej, na naszym zlocie - a decyzję, że jadę podjąłem dopiero w środę, także dla mnie to był pełen spontan
Wyjechałem w czwartek około obiadu, w strugach deszczu. Jednak powyżej 120 owiewka w jawie robiła robotę i mimo pogody zmieniającej się co 5 minut z deszczu w słońce i abarot, do Adaxów dotarłem suchutki, o zmierzchu. Wkrótce potem dołączył do nas Krzysiek spod Gniezna, przywiózł juileuszowy puchar wykonany w prezencie dla Holendrów przez nieocenionego w tym temacie Marka. 2-3 piwka towarzyskie, pyszna kolacja przyrządzona przez Aśkę i trzeba było wskakiwać do wyra, bo wyjazd zaplanowaliśmy na 6:00.
O dziwo, nawet poszło w miarę zgodnie z planem Wyjechaliśmy jeszcze w całkowitych ciemnościach nocnych, ale przynajmniej już nie padało. Granicę przekroczyliśmy już za dnia i na ziemi okupanta przywitało nas słońce. Sama jazda to nic w sumie ciekawego - "fahren, fahren, fahren auf der Autobahn", co ok. 200km zjazd na tankowanie. Po 10h dotarliśmy do celu, czyli w okolicę miasteczka Zelhem we wschodniej Holandii. Camping uporządkowany, z równiutko przystrzyżoną trawą - cała Holandia, którą dane nam było zobaczyć wygląda z resztą podobnie. Mega porządek, żadnych pierdolników i przydasiów wokół domostw, same przepiękne, zadbane domu, zero ruin...Ruch na drogach szybkiego ruchu (jak również i poza nimi) płynny, przewidywalny. Pełen chill (nie to, co u nas na A2 walka o życie...).
Wieczorem ognisko, ale - tak jak wspomniał Adax - Krzysiek musiał sam zadziałać w tym temacie Średnia wieku w ichniejszym klubie jest sporo wyższa, niż u nas, więc może to z tego wynika. Większość Holendrów zaszyła się z piwkiem w ogrzewanym pawilonie (noce były naprawdę zimne), a my jednak woleliśmy grzać się w blasku płonących drewnianych skrzyń od Jaw Oprócz nas i miejscowych dobiło trzech dobrze nam znanych ludków z Danii. Gustavowi mroźna noc zupełnie nie przeszkadzała i spał na hamaku rozwieszonym pomiędzy drzewami pobliskiego zagajnika (można zerknąć na moich fotach na samym dole)
Na drugi dzień zaplanowana była wycieczka, ale o tym niech się wypowiedzą inni, gdyż ja za punkt honoru postawiłem sobie odwiedzić miasto Breda i poszukać śladów polskich żołnierzy z czasu wyzwalania Holandii spod hitlerowskiej okupacji. W tym miejscu polecam podcast o generale Maczku, którego wysłuchałem kilka miesięcy temu, wtedy jeszcze nie wiedząc, że będę miał okazję być na miejscu jego pochówku ---> https://youtu.be/JjhBOIXgI-o?si=HuY4T8r2JzlIGec-
Bardzo ciekawa historia o nim, jak i o jego żołnierzach. W Bredzie pierwsze kroki skierowałem na polski cmentarz, gdzie spoczywają polegli w bitwie o Bredę oraz okoliczne miejscowości żołnierze, jak również sam generał, którego ostatnią wolą było dołączenie do "swoich chłopców". Na terenie należącym do cmentarza znajduje się też izba pamięci przedstawiająca pamiątki po walkach II WŚ, polskich oraz niemieckich żołnierzach, a także różne inne przedmioty i historie związane z Polakami w Holandii. Od miejscowego "kustosza" dowiedziałem się, że są jeszcze 3 miejsca w mieście upamiętniające Polaków: monument przedstawiający polskiego orła sterczącego nad pokonanym orłem niemieckim niczym ktokolwiek nad Najmanem, kaplica polowa, a także czołg, który I Dywizja Pancerna podarowała miastu na pamiątkę rozegranej tu bitwy.
Do Bredy miałem równe 150km w jedną stronę, zatem ok. godziny 17 wróciłem do obozowiska. Jakiś obiad przyrządzony z gotowca zakupionego w miejscowym markiecie no i ognisko. Z tymże tego wieczoru było nieco inaczej - Aśka kupiła 2 mrożone pizze i trzeba było je przyrządzić, więc "nasza" impreza przeniosła się do kuchni. Dołączyli do nas Duńczycy i cześć Holendrów Nie siedzieliśmy jednak długo, gdyż następnego dnia mieliśmy wyjeżdżać wcześnie rano do Polski.
Rano znów przywitał nas przymrozek...wszystko było mokre - namiot, motocykle...No ale chciał nie chciał, trzeba było się pakować. O 9 wystartowaliśmy z campingu. Powrót przebiegł z małymi przygodami, gdyż dawał o sobie znać zużyty łańcuch w Adaxa MZcie, ale ogólnie mimo problemów oraz przerwy obiadowej dotarliśmy do Świecka ok. 17. Tam trzeba było podjąć decyzję - jechać dalej z Adaxami, zanocować u nich i rano wracać do domu, czy też kontynuować jazdę. Ostatecznie zdecydowałem się na powrót bezpośrednio do domu. Ustaliłem przelotową na ok. 150 i tak ciąłem aż do Wrześni - gdzie się wkur&&*łem na opłaty autostradowe. O ile na pierwszym odcinku było jeszcze znośnie (35zł za ok. 180km do Poznania), to 17zł za 31 km od Poznania do Wrześni jest zwykłym sk***syństwem Zjechałem zatankować, dojechałem starą krajówką aż do miejsca, gdzie zaczyna się darmowy odcinek A2-ki i dalej pojechałem nią aż do Wiskitek. Do domu zawitałem ok. 21.
W niespełna 4 dni zrobiłem 2600km. Japońska jawa spisała się znakomicie, potrzebowała tylko paliwa i smarowania łańcucha. Przy 150-160 pod wiatr spaliła 6,5 litra na setkę, ale potrafiła zejść nawet do równych 4 litrów, przy stałej prędkości 110 po holenderskiej autostradzie. Średnio na całej trasie spaliła 4,9L/100km benzyny oraz ~150ml oleju. Zdecydowanie oszczędniej, jak ETZta
Dziękuję raz jeszcze Adaxom, że mnie namówili oraz ugościli u siebie na noclegu czwartkowo-piątkowym, dziękuję Krzyśkowi za świetne towarzystwo, Markowi za uspawanie pucharu, Duńczykom za przybycie, a Holendrom za całkiem fajny zlot. Mam nadzieję, że w przyszłym roku plany wspólnego zlotu w Zschopau nie spalą na panewce, a i dołączy szersze grono MZ-klubowiczów
Fotki ode mnie:
https://photos.app.goo.gl/iBs5AL8BDUkaRL4G6 |
_________________ Motor to masz w pralce! ||| "Prawdziwy facet poci się olejem, jak rozdzielacz w Bizonie" ||| Spirit: "Jak odpalisz moją MZtę jestem twój"
"Jawa is made for repairing, MZ is made for riding"
"Smutne jest to, że wy, Polacy macie taki problem z alkoholem" |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
|
|
Copyright © 2004-2015 MZ KLUB POLSKA
|
Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 13 |
|
|
|